„W szkole podstawowej zostałem zdiagnozowany z Zespołem Aspergera. Czasy podstawówki i gimnazjum wspominam jako czasy wielkiej samotności. Ojciec wyzywał mnie i mieszał z błotem z powodu mojej niepełnosprawności, można byłoby rzec, ustawicznie. Rówieśnicy albo mnie prześladowali, albo ignorowali moje istnienie. Ale nie powiedziałbym, że miałem pecha. Razem z mamą jeździłem na terapię w ośrodku fundacji JIM, a szkoła zapewniała mi pomoc psychologiczną. Moje liceum było miejscem wyjątkowym, w którym znalazłem przyjaciół, a nauczyciele darzyli mnie raczej ciepłymi uczuciami. Na studiach, głównie z powodu zdalnego trybu nauczania, mój autyzm nie powoduje mi problemów.
Największym problemem bycia osobą autystyczną nie jest sam autyzm, który jest na swój sposób piękny, tylko ilość przemocy, którą zadają ci ludzie wokół, bo nie pasujesz do grupy. Nie ma dnia bez chociaż jednej mikoragresji, bez przypomnienia, że na całej planecie nie został dla ciebie ani jeden skrawek ziemi. Przez to człowiek zaczyna nienawidzić siebie, nienawidzić swojego „przeklętego piękna” i gnić w środku.
Człowiek zaczyna niszczyć w sobie to, co piękne i niezwykłe, po to tylko, by mieć nadzieję na spokój. Ale nigdy osoba autystyczna nie przestanie być autystyczną i w końcu się potknie, da światu zauważyć to, że jest inna. Każdy autysta dzisiaj stoi przed tragicznym wyborem. Albo nie maskować swojego autyzmu i postawić siebie przed ogromną falą nienawiści ze wszystkich stron, albo maskować i ograniczyć tę falę nienawiści, kosztem jednak zniszczenia samego siebie. Jednak niezależnie co autysta wybierze, skazany jest na ogrom bólu, smutku i cierpienia, którego część osób neurotypowych nawet nie jest w stanie sobie wyobrazić czy pojąć.”
Korekta: Alicja Błońska