„Żyłam sobie spokojnie i beztrosko w swoim kolorowym świecie, całkiem nieświadoma tego, że tych kolorów tak naprawdę nie ma – że jest to podstępna gra moich neuronów, które z jakiegoś powodu spowodowały, że połączenia nerwowe w obszarach mózgu odpowiedzialnych za poszczególne zmysły nie oddzieliły się od siebie. I zostałam z nią. Z moją synestezją.
Odkryłam ten dar dopiero w wieku 25 lat, gdy uczyłam moją koleżankę angielskiego, a ona mnie niemieckiego. Podała mi słówko „entscheiden”, a ja, pilna uczennica, chcąc je dobrze zapamiętać, poprosiłam ją o kolorowy pisak, żeby je zaznaczyć. Podała mi czerwony – i tu nagle poczułam, że to „zły” kolor do tego słowa, bo ono jest przecież w oczywisty sposób niebieskie!
„Ty masz synestezję!” – powiedziała koleżanka. Ja trochę się przestraszyłam, bo nie widziałam, czy to jakaś choroba, czy przypadłość, czy co. Zaczęłam czytać w internecie i natknęłam się na określenia: „pomieszanie zmysłów”, „choroba”, „osoby zażywające LSD doświadczają synestezji”… Nie wiedziałam, co o tym myśleć, ale jak wgłębiłam się w temat, to okazało się, że jest to zjawisko niezmiernie fascynujące i wcale nie takie groźne, jak myślałam na początku.
Żeby w dużym skrócie je opisać, powinnam zacząć od tego, czym jest. U mnie działa synestezja typu „grafem – kolor”, synestezja kolorowego słyszenia – czyli widzenie muzyki w kolorach: dźwięków, tonacji, utworów, brzmienia instrumentów, ale również wszystkich słów – wszystkiego, co można napisać. Często przez to mylę Wiktorię z Weroniką, albo Kornelię z Karoliną – bo to bardzo podobny zestaw kolorystyczny i muszę się bardzo skupić, żeby wybrać to właściwe. Widzę w kolorach dni tygodnia, miesiące, cyfry. Ponadto, są one ułożone przestrzennie (synestezja przestrzenna).
Synestezja bardzo też pomaga – szczególnie w muzyce – w komponowaniu, wykonawstwie, interpretacji, pozwala zapamiętywać fragmenty i frazy na poziomie kolorystycznym. Podobnie w nauce języków – kodowanie odbywa się też w warstwie koloru, a zatem łatwiej jest przyswajać nowe elementy leksykalne.
Co ważne, synestezja nie jest skojarzeniem – a często jest z nim mylona. Żebyśmy coś „skojarzyli” z kolorem potrzeba uwarunkowań kulturowych, przyzwyczajeń, wiedzy, świadomości społecznej (np. jako dzieci bawiliśmy się czerwonym klockiem w kształcie litery A, więc do dzisiaj litera A kojarzy nam się z czerwienią).
Synestezja natomiast działa na bardzo niskim poziomie percepcyjnym całkowicie poza kontrolą synestetyka. Tym bardziej jest zjawiskiem niezwykłym – bo jeszcze nikt nie zbadał, dlaczego widzimy właśnie takie, a nie inne kolory słysząc czyjeś imię. Synestezja to nie tylko zmysł wzroku i słuchu – bywa też synestezja smakowa (dana tonacja wywołuje na przykład smak malin), dotykowa (słowo niedziela jest gładkie) itp. Może dotyczyć wszystkich zmysłów. Może być jednokierunkowa (słyszenie muzyki wywołuje wrażenie koloru, ale kolor nie powoduje, że słyszymy muzykę) albo wielokierunkowa (działa obustronnie). Może być perceptualna (tylko realna percepcja danego bodźca wywołuje wrażenie w innym zmyśle) albo konceptualna (już sama myśl uruchamia wrażenie synestezyjne).
Niezależnie od tego, którego rodzaju synestezji doświadczamy – ona zawsze jest niezmienna (przez całe życie widzę daną literę w określonym kolorze) i idiosynkratyczna (każdy synestetyk ma swój indywidualny alfabet kolorów), a więc dwóch synestetyków nigdy nie zgodzi się ze sobą, jeśli widzą coś w odmiennym kolorze. Gdy widzę jakieś słowo napisane w „złym” dla siebie kolorze, to odczuwam fizyczny dyskomfort. Jest to bardzo realne i mocne uczucie.”