Jest coraz więcej tekstów o tym, że z takim egzaminem jak obecna matura to każdy sobie poradzi, a jak nie, to najwyżej pójdzie na gorszą uczelnię albo poprawi egzamin. To jest myślenie osób neurotypowych bez trudności w uczeniu się. Inteligentne osoby, których umiejętności w różnych sferach bywają nierówne, także nie zdają matury. Nie tylko za pierwszym razem, ale i za którymś kolejnym. Niektórzy świetnie zdają tylko część obowiązkowych egzaminów, a innych wcale, tak jak ja.
System jest bezlitosny dla ludzi, którzy wymagają jakichkolwiek dostosowań. Ja nie mam matury i się tego nie wstydzę. Wiele osób i tak może mi pozazdrościć pewnych umiejętności oraz tego, w jakim miejscu się znajduję zawodowo. Brak matury nie przeszkadzał mi w ukończeniu interesujących kursów razem z inżynierami i innymi specjalistami czy w pracy na dobrych stanowiskach, nawet na takich, gdzie oczekiwano wykształcenia wyższego – o ile firma testowała umiejętności, a nie patrzyła tylko na papierek. To, że masz maturę, nie jest dowodem na Twoją wyższość, większą wiedzę czy lepszą umiejętność przetwarzania informacji.
Mam zaburzenia typowe dla ADHD i zaburzeń niewerbalnego uczenia się, czyli bardziej pracowanie na figurach, abstrakcyjnych konceptach, problemy z motoryką, które są też powiązane z moją wrodzoną dysgenezją tarczycy. Jestem zdania, że lepiej jest mówić o konkretnych problemach i prosić o pomoc np. w pracy otrzymałam pomoc przy rekrutacji, w moim przypadku nie na podstawie diagnoz, tylko dlatego, że wytłumaczyłam moją sytuację i poprosiłam o wsparcie.
Co do mojej ścieżki edukacyjnej, to mam pozytywne wspomnienia z nauki w Wielkiej Brytanii, gdzie jako dziecko byłam między 2007 a 2008 rokiem. Miałam 10-11 lat i uczęszczałam tam do secondary school (już nie pamiętam dokładnie tych określeń), ale był to taki odpowiednik ósmej klasy. Uczyłam się w szkole o profilu artystycznym. W mojej ocenie tamtejszy system edukacji ogólnie zwraca uwagę na postęp, jakiego dokonuje uczeń, a nie to, czy wpasowuje się w przyjętą i z góry założoną normę. Tam nawet nieznajomość języka nie była „technicznie” większym problemem. Otrzymałam dużo wsparcia od szkoły np. indywidualną nauczycielkę. Z różnicami w sposobie nauczania było podobnie – łatwo było mi się dostosować. W Polsce jest zupełnie odwrotnie. Nie przypominam sobie niczego pozytywnego z lat szkolnych, raczej ciągłe rzucanie kłód pod nogi.
Z mojego doświadczenia mogę też dodać, że w przypadku rzadszych chorób tarczycy typu wrodzona niedoczynność czy zespół oporności na hormony tarczycy, w przypadku których występują zaburzenia zbliżone do ADHD i problemy z nauczaniem typu NLD (ang. Nonverbal Learning Disabilities – trudności w zdolnościach niewerbalnego uczenia się), osoby nie otrzymują pomocy, bo panuje przekonanie, że przyjmowanie hormonów automatycznie cofa wszystkie objawy w zakresie funkcjonowania poznawczego, a tak nie jest. Ten pogląd nie jest potwierdzony badaniami, raczej wnioski są przeciwne.
Tekst: Paulina Kowalska, ur. 1995
Korekta: Alicja Błońska